Anna pisze:
Szanowny Panie Rektorze, pozwolę odnieść się do uwag i opinii studentów apropos wykładów prowadzonych przez dr hab. Ewę Frątczak - sprawa po ostatnich mailach i skargach studentów ucichła, a podejście prowadzącej do zajęć się nadal nie zmieniło. Jestem osobą, która zostaje dopisana do zajęć - warunkowo - przez Dziekan. 14 listopada studenci mają kolokwium z AHZ - jak się okazało, ci studenci, którzy zostali dopisani, muszą normalnie zaliczyć zarówno wykład i ćwiczenia, w tym samym terminie, co studenci uczęszczający na przedmiot od początku października, przygotowując po kilka prezentacji i referatów co tydzień (które nie mają żadnej wagi do oceny końcowej - informacje uzyskałam od innych studentów)… Bez względu na to, czy osoba zostaje dopisana dodatkowo i przedmiotu nie zaliczyła, czy zapisuje się pierwszy raz, musi zrealizować to wszystko w eksternistycznym terminie. Brak w tym logiki. Po pierwsze brak logiki w otwieraniu dwóch grup z przedmiotu, którego co najmniej 60 osób nie zaliczyło. Po drugie brak logiki w podejściu prowadzącej. 16% zdanych egzaminów to nie problem studentów, którzy zaliczają inne przedmioty kierunkowe (odsetek dużo większy niż w przypadku AHZ). To nie jest także problem tematyki, która mimo że jest trudna, jest poruszana także na innych przedmiotach u innych specjalistów, dużo lepszych i bardziej merytorycznych od p. Frątczak i zagadnienia właściwe zaliczają bez takich scen, jakie mają miejsce w przypadku AHZ - to problem samej prowadzącej, konstrukcji przedmiotu i jego syllabusa - w syllabusie nie jest nic powiedziane na temat niezaliczania ćwiczeń, niemożliwości zaliczania ćwiczeń w drugim terminie. A jeśli byłoby w syllabusie, to osoba akceptująca syllabus najwyraźniej go nie czytała. Jest tylko taki zapis w harmonogramie zajęć prowadzącej, który studenci otrzymują na początku semestru - zasady te nie są publikowane wcześniej. Schemat punktacji na tym przedmiocie jest co najmniej nieadekwatny do sposobu prowadzenia zajęć - studenci przygotowują po kilkanaście prezentacji w semestrze, a wykłady, mimo że nie są, według regulaminu studiów obowiązkowe, obligują studentów na ich uczęszczanie, a studenci uzyskują z niego 50 punktów warunkujących zaliczenie „ćwiczeń” - coś tutaj nie gra - nie są to ćwiczenia… Ćwiczenia są od drugiej połowy semestru. Poprzednie edycje egzaminu były podobne - studenci od zawsze skarżą się na ten przedmiot. Na egzaminie w 90% pojawiają się treści nieomawiane wcześniej na wykładach, ani na ćwiczeniach. Studenci tego przedmiotu nie wybierają - studenci MUSZĄ ten przedmiot wybrać. Na SGH jest co najmniej kilkoro specjalistów, którzy dużo lepiej, praktyczniej i bardziej merytorycznie poprowadziliby te zajęcia, ale jak widać nie mają takiej możliwości - wybór od lat jest jeden i studenci muszą wybrać zajęcia akurat z prof. Frątczak. I zastanawiać się, czy ukończą studia w terminie, bo egzamin (jego treść) jest zwykle loterią, a wiadomości nie były poruszane na zajęciach. Czy kiedyś da się przezwyciężyć problemy studentów na tym prestiżowym kierunku, czy nie będzie takiej możliwości i studenci będą walczyć z prof. Frątczak przez kolejne lata? Z poważaniem, Anna
Odpowiedź:

Pani Anno! Sprawę sylabusa i braku możliwości wyboru przedmiotu analizuję, ale muszę od ręki skomentować kilka spraw poruszonych w Pani liście: - „dopisanie” do zajęć nie może oznaczać zmian w programie. Być może błędem była decyzja o dopisaniu w trakcie semestru (w trakcie trwających zajęć). Dopisanie oznacza - dla mnie - że student dołącza do grupy z wiedzą i umiejętnościami pozwalającymi na włączenie się do bieżącej problematyki zajęć, a to oznacza, że powinien móc napisać „bieżące” kolokwium. - w przypadku przedmiotów specjalistycznych sylabus jest autorski i nikt go nie akceptuje. taka akceptacja jest konieczna dla przedmiotów „koordynowanych”, czyli prowadzonych równolegle przez kilku wykładowców. Pisze Pani, że kierunek jest prestiżowy: być może także z powodu trudności jego zaliczenia…

Data odpowiedzi: